Gatunek: shoujo, dramat, tajemnica, okruchy życia
Rok wydania: 2014
Nad tym, czy kupić pierwszy tom mangi „Orange” zastanawiałam
się długo. Typowe komiksy shoujo coraz częściej nie spełniały moich oczekiwań.
Lektura dużej ilości tego typu tytułów sprawiła, że opatrzyły mi się stale
powtarzające się motywy. Główne bohaterki kreowane zazwyczaj na jedno kopyto
zaczęły mnie drażnić swoim naiwnym w wielu wypadkach zachowaniem. O tym, że
ostatecznie zdecydowałam się na lekturę komiksu autorstwa Takano Ichigo, zaważyły
bardzo pozytywne opinie innych czytelników, którzy na forum wydawnictwa mocno
zachwalali ten tytuł.
Główną bohaterką mangi jest rozpoczynająca drugą klasę
liceum Naho Takamiya. Szesnastolatka została wykreowana na osobę nieśmiałą i
niepewną siebie, która dba przede wszystkim o wygodę i komfort innych – jest to
jedna z typowych kreacja bohaterek shoujo, ale tutaj takie budowanie postaci o
dziwo mi nie przeszkadzało. Naho jest nastolatką , która z cichej i uległej
istoty próbuje zmienić się w osobę bardziej aktywną i otwartą. Wątek listów z
przyszłości sprawia, że w gruncie rzeczy typowa historia shoujo nabiera
świeżego, atrakcyjnego rysu.
Naho pierwszego dnia szkoły otrzymuje dziwny list, który
wysłała ona sama starsza o 10 lat. Początkowa bohaterka myśli, że ktoś zrobił
jej głupi żart, jednak kiedy informacje zawarte w liście zaczynają się
potwierdzać, Naho postanawia naprawić błędy, które dręczyły jej dorosłą postać.
Wprowadzenie zmian nie będzie łatwe, gdyż przełamanie własnej nieśmiałości bywa
szalenie trudne.
Naho z przyszłości pragnie odwrócić zwłaszcza jedno
wydarzenie, chce ocalić Kakeru Naruse – chłopca, który dołączył do jej klasy i
zaprzyjaźnił się z Naho i jej znajomymi w dniu rozpoczęcia drugiego roku nauki
w liceum. Kakeru jest na razie postacią bardzo tajemniczą, o której ani jego
nowi przyjaciele, ani czytelnik nie wiedzą zbyt dużo, jednak nie ma żadnej
wątpliwości, że to właśnie on, obok Naho, będzie centralną postacią wokół
której będzie toczyła się historia. Ważną i istotną dla rozwoju akcji postacią
wydaje się również Hiroto Suwa, który razem z trójką innych postaci i główną
bohaterką stanowią zgrana paczkę przyjaciół, biorącą Kakeru pod swe skrzydła.
Motyw listów z przyszłości zdecydowanie uatrakcyjnia romantyczną
fabułę mangi, wprowadza również do komiksu dość wyraźny pierwiastek melodramatyzm.
Czytelnik dzięki listom i fragmentom opowieści, które rozgrywają się w
przyszłości dowiaduje się, że kiedy bohaterowie byli nastolatkami doszło do tragedii,
która głęboka wryła się w ich pamięć. Zgrana paczka straciła kolegę, nie
wiadomo jednak co się konkretnie wydarzyło. Mangaczka ostrożnie dawkuje
informacje, a szczątkowe dane, które uzyskujemy w trakcie lektury podsycają
ciekawość i budzą chęć jak najszybszego sięgnięcia po kolejny tom.
„Orange” zapowiada się na ciekawą mangę. Historia
przedstawiona w pierwszym tomie zaintrygowała mnie. Jestem ciekawa jak dalej
będzie rozwijała się opowieść o Naho i jej przyjaciołach. Zastanawiam się
również, czy Takano Ichigo w kolejnych tomikach komiksu wyjaśni kwestie związane z listami - w jaki sposób
dwudziestosześcioletnia Naho może kontaktować się z szesnastoletnią sobą, oraz
czy próby zmienienia przez nastolatkę swojego losu nie wpłyną na przyszłość, a
przy tym na treść listów, które obecnie otrzymuje dziewczyna. Czy autorka
poradzi sobie z wyjaśnieniem pojawiającego się w świadomości dociekliwego
czytelnika poczucia paradoksu, czy też porzuci próbę tłumaczenia czegokolwiek,
a motyw listów pozostanie atrakcyjnym, ale nie wyjaśnionym wątkiem? Czas i
kolejne tomy pokażą w jakim stopniu autorka przemyślała ciągle powstającą
historię.
***
Na koniec słówko o technicznej stronie polskiego wydania
mangi. Tomik okrywa matowa obwoluta o intensywnych, żywych kolorach. Format
komiksu jest tylko nieco większy niż standardowy rozmiar mang Waneko. Komiks
nie jest zbity i ma wewnętrzne marginesy – uwielbiam to! Lektura tak wydanych
mang zawsze jest wygodniejsza, bo nie muszę się bać, że w trakcie lektury
złamię grzbiet komiksu, a kartki zaczną się sypać. Tłumaczenie czyta się przyjemnie,
nie ma zgrzytów, ale korekta przegapiła jeden, mocno rzucający się w oczy błąd
– ołówek został nazwany temperówką. Na końcu tomiku zostały zamieszczone
średnio udana historia nie związana w żaden sposób z akcją komiksu „Zakochany
astronauta” i krótkie posłowie od autorki.
Przykładowe strony: KLIK!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz