Wydawnictwo:
Brazen
Liczba
stron: 274
Rok wydania:
2024
Gatunek: powieść grozy
Motywy: koreańskie doświadczenia imigracyjne w USA, życie dzieci imigrantów, fetyszyzacja azjatyckich kobiet, kanibalizm
„The Eyes Are the Best Part” Moniki Kim to książka, która lekko mnie rozczarowała - sięgając po nią oczekiwałam horroru, natomiast ja 60% tego tytułu odebrałam, jako powieść społeczno-obyczajową skupiającą się na doświadczeniach koreańskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych.
Akcja powieści skupia się na postaci Ji-won, studentki pierwszego roku, córki koreańskich imigrantów, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszej przyszłości, ale jeszcze się nie zasymilowali - nadal żyją, kultywując koreańskie tradycje i wartości, ciągle mają problemy z porozumiewaniem się w języku angielskim. Główną bohaterkę poznajemy, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami - najpierw nie dostaje się na wymarzony uniwersytet, kilka tygodni później jej ojciec porzuca rodzinę dla kochanki, a matka całkowicie się załamuje i traci chęć do życia. Wraz ze zdradą męża, wykształca się w niej niechęć do Koreańczyków, a po przeczytaniu pewnego artykułu kobieta zaczyna wierzyć w to, że biali mężczyźni są lepszymi partnerami. Wkrótce mama Ji-won nawiązuje romans z białoskórym klientem sklepu, w którym pracuje - Georgiem.
Bohaterka i jej młodsza siostra są w szoku i nie akceptują wyboru matki, choć nie mówią jej o tym wprost. Ji-won dość oryginalnie reaguje na postać nowego partnera rodzicielki - popada mianowicie w obsesję na punkcie jego niebieskich oczu i zaczyna odczuwać irracjonalny głód. Młoda dziewczyna zaczyna fantazjować o pożarciu oczu Georga, a w nocy dręczą ją surrealistyczne koszmary. Z czasem Ji-won stopniowo zaczyna poddawać się narastającemu w niej pragnieniu…
„The Eyes Are the Best Part” to debiut literacki Moniki Kim i to widać. Pisarka dobrze poradziła sobie, tworząc warstwę społeczno-obyczajową powieści, w której poruszyła taką problematykę jak fetyszyzację azjatyckich kobiet przez białych mężczyzn, problem dorastania dzieci imigrantów, którzy czują niezwykłą presję związaną ze spełnieniem oczekiwań swoich rodziców i osiągnięciem sukcesu, wątek Koreańczyków, którzy przybyli do Stanów w poszukiwaniu lepszego życia. Autorka nie poradziła sobie według mnie z wątkiem grozy.
Choć motyw kanibalizmu pojawiający się w powieści ma ogromny potencjał i z założenia powinien być straszny i wzbudzać gwałtowne emocje, to w moim odczuciu nie został on do końca wykorzystany. Groza pojawiła się dopiero po przeczytaniu jakichś 60% książki, a według mnie to zdecydowanie za późno, jak na powieść, która miała być horrorem. Choć historia jest krwawa, a część opisów jest mocno obrzydliwa, to pisarce nie udało się mnie przerazić. Monice Kim nie do końca udało się zbudowanie napięcia - nie czułam podczas lektury niepokoju czy dreszczu emocji.
Kryminalno-krwawy wątek związany z Ji-won wydał mi się niezwykle nieporadnie przedstawiony i pełen fabularnych dziur - aż trudno uwierzyć, że nikt nie przyłapał bohaterki podczas jej nocnych eskapad, a ostrożnością zdecydowanie nie grzeszyła. Kiedy Ji-won oddawała się swojemu mrocznemu procederowi, odnosiłam wrażenie, że ona i jej ofiary znajdują się w absolutnej próżni, odcięci od świata i ludzi, którzy mogliby nakryć bohaterkę, wiele scen wydało mi się również pozbawionych logiki. Zamiast skupić się na emocjach i przerażających aspektach krwawych fragmentów występujących w książce, podczas lektury myślałam raczej o obecnych w nich niedociągnięciach i absurdach.
W kategorii powieści grozy „The Eyes Are the Best Part” to według mnie mocno średni tytuł. Uważam, że warstwa społeczno-obyczajowa była bardzo ciekawa, natomiast wątek kryminalno-kanibalistyczny był niedopracowany i mnie głównie rozczarował.
Akcja powieści skupia się na postaci Ji-won, studentki pierwszego roku, córki koreańskich imigrantów, którzy przybyli do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu lepszej przyszłości, ale jeszcze się nie zasymilowali - nadal żyją, kultywując koreańskie tradycje i wartości, ciągle mają problemy z porozumiewaniem się w języku angielskim. Główną bohaterkę poznajemy, kiedy jej życie wywraca się do góry nogami - najpierw nie dostaje się na wymarzony uniwersytet, kilka tygodni później jej ojciec porzuca rodzinę dla kochanki, a matka całkowicie się załamuje i traci chęć do życia. Wraz ze zdradą męża, wykształca się w niej niechęć do Koreańczyków, a po przeczytaniu pewnego artykułu kobieta zaczyna wierzyć w to, że biali mężczyźni są lepszymi partnerami. Wkrótce mama Ji-won nawiązuje romans z białoskórym klientem sklepu, w którym pracuje - Georgiem.
Bohaterka i jej młodsza siostra są w szoku i nie akceptują wyboru matki, choć nie mówią jej o tym wprost. Ji-won dość oryginalnie reaguje na postać nowego partnera rodzicielki - popada mianowicie w obsesję na punkcie jego niebieskich oczu i zaczyna odczuwać irracjonalny głód. Młoda dziewczyna zaczyna fantazjować o pożarciu oczu Georga, a w nocy dręczą ją surrealistyczne koszmary. Z czasem Ji-won stopniowo zaczyna poddawać się narastającemu w niej pragnieniu…
„The Eyes Are the Best Part” to debiut literacki Moniki Kim i to widać. Pisarka dobrze poradziła sobie, tworząc warstwę społeczno-obyczajową powieści, w której poruszyła taką problematykę jak fetyszyzację azjatyckich kobiet przez białych mężczyzn, problem dorastania dzieci imigrantów, którzy czują niezwykłą presję związaną ze spełnieniem oczekiwań swoich rodziców i osiągnięciem sukcesu, wątek Koreańczyków, którzy przybyli do Stanów w poszukiwaniu lepszego życia. Autorka nie poradziła sobie według mnie z wątkiem grozy.
Choć motyw kanibalizmu pojawiający się w powieści ma ogromny potencjał i z założenia powinien być straszny i wzbudzać gwałtowne emocje, to w moim odczuciu nie został on do końca wykorzystany. Groza pojawiła się dopiero po przeczytaniu jakichś 60% książki, a według mnie to zdecydowanie za późno, jak na powieść, która miała być horrorem. Choć historia jest krwawa, a część opisów jest mocno obrzydliwa, to pisarce nie udało się mnie przerazić. Monice Kim nie do końca udało się zbudowanie napięcia - nie czułam podczas lektury niepokoju czy dreszczu emocji.
Kryminalno-krwawy wątek związany z Ji-won wydał mi się niezwykle nieporadnie przedstawiony i pełen fabularnych dziur - aż trudno uwierzyć, że nikt nie przyłapał bohaterki podczas jej nocnych eskapad, a ostrożnością zdecydowanie nie grzeszyła. Kiedy Ji-won oddawała się swojemu mrocznemu procederowi, odnosiłam wrażenie, że ona i jej ofiary znajdują się w absolutnej próżni, odcięci od świata i ludzi, którzy mogliby nakryć bohaterkę, wiele scen wydało mi się również pozbawionych logiki. Zamiast skupić się na emocjach i przerażających aspektach krwawych fragmentów występujących w książce, podczas lektury myślałam raczej o obecnych w nich niedociągnięciach i absurdach.
W kategorii powieści grozy „The Eyes Are the Best Part” to według mnie mocno średni tytuł. Uważam, że warstwa społeczno-obyczajowa była bardzo ciekawa, natomiast wątek kryminalno-kanibalistyczny był niedopracowany i mnie głównie rozczarował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz